Rola psychoonkologa w leczeniu
Mierzenie się z chorobą nowotworową to znacznie więcej niż same skomplikowane procedury medyczne. To również, a może przede wszystkim, zmaganie się z bardzo realnym zagrożeniem dla życia człowieka. Mogą temu towarzyszyć bardzo różne, niekiedy wręcz skrajne postawy samego chorego, ale także jego bliskich.
Rodzina często oczekuje, że chory się nie podda i będzie walczył z całych sił. Wynika to z lęku przed utratą bliskiej osoby. Najbliżsi nie chcą, by chory przedwcześnie godził się, że to koniec. Chcą widzieć w nim determinację i wolę walki. To dodaje siłę im samym. Mogą wyrażać to np. w taki sposób: „Potrzebuję, żebyś dawał radę, walczył, próbował, nie zniechęcał się”. Może to dodać choremu sił, bo odpowiedzialność za bliskiego-opiekuna obliguje go niejako do mobilizacji. Jest to pewnego rodzaju sprzężenie zwrotne w przepływie nadziei. Jednak trzeba tu być bardzo uważnym i taktownym. Wiele zależy od tego, na jakim pacjent jest etapie choroby. Nie można narzucać mu zadań niemożliwych. Warto pamiętać, że osoby wspierające chorego same również mogą potrzebować wsparcia psychologicznego.
Pamiętajmy też, że przechodzenie przez leczenie onkologiczne jest niejednokrotnie związane z różnymi ograniczeniami i koniecznością mierzenia się z wieloma stratami. Choroba i skutki jej leczenia mogą pozbawić chorego nie tylko włosów, ale przede wszystkim wielu innych, ważnych dotąd atrybutów. Do ukształtowania nowej tożsamości, przyjęcia nowego obrazu siebie samej bądź samego potrzeba czasu i woli. Bez wątpienia warto w takich sytuacjach dać sobie szansę na pracę z psychologiem. Ostatecznie to od nas zależy, jaki skutek wywrą poszczególne straty na nasze życie. Czy z powodu utraty włosów i zmian zachodzących w naszym ciele, odejdą też radość życia, poczucie bycia wartościowym, pięknym? Radość czerpania z tego, co jest lub czeka na nas w przyszłości? Jest przecież wiele przykładów, choćby ze świata mody czy filmu, które pokazują, jak coś postrzegane jako defekt staje się atutem, siłą i okazją do inspirowania innych. Wydaje się, że choroba nowotworowa może być początkiem zmian, które doprowadzą do przewartościowania dotychczasowego życia i wpłynąć na poprawę jego jakości.
A jaka właściwie jest rola psychoonkologów w procesie leczenia? Zarówno sami chorzy, jak i ich bliscy często unikają wzajemnych rozmów na trudne tematy. Niełatwo z ciężko chorą osobą mówić o ludzkiej śmiertelnością czy niezałatwionych spraw w relacjach rodzinnych. Dzieje się tak, bo podświadomie chronimy się wzajemnie przed doświadczaniem trudnych emocji, boimy się smutku, płaczu, rozgoryczenia. Rozmowa z kimś obcym, kto jest przygotowany do prowadzenia tego typu rozmów, może przynieść osobie chorej ogromną ulgę. Już po pierwszym spotkaniu z psychologiem zaskoczeni pacjenci często sami przyznają, że rozmawiało im się znacznie swobodniej, niż wcześniej zakładali.
Wierzę, że pacjent wychodzi po spotkaniu z psychologiem z czymś, z czego skorzysta, teraz lub później. Że to spotkanie zawsze czymś zaowocuje: nadzieją, refleksją, pozytywną energią psychiczną, większym spokojem, mniejszym lękiem, nowym nastawieniem, wiedzą, nowymi umiejętnościami, np. radzenia sobie ze swoimi emocjami, lub większą samoświadomością. Rozmowa z psychologiem jest specjalistyczną formą pomocy i z założenia ma służyć pacjentowi. Nie ma tu ryzyka. Nie przypominam sobie sytuacji, by pacjent podważał znaczenie pomocy psychologicznej. Zwykle pacjenci mówią o pojawiającej się nadziei na zmianę oraz poprawie jakości swojego życia.
Jeżeli pojawia się opór lub brak zaangażowania, można sądzić, że oczekiwania chorego względem kontaktu z psychologiem mogły być nierealne. Czyli z założenia oczekiwał czegoś niemożliwego do spełnienia. Czasem chorym towarzyszy postawa: „Obrażam się na życie”. Taki pacjent jest zainteresowany tylko sobą zdrowym, chorym już nie. Najczęściej nie chce korzystać z żadnych form pomocy podsuwanych przez znajomych czy rodzinę. Zdarza się, że poza zgodą na leczenie i poddanie się procedurom medycznym jego udział w całym procesie jest nikły. Wysyła tam tylko swoje ciało, cała reszta jest jakby w odwodzie. Tymczasem relacja terapeutyczna zakłada udział i zaangażowanie obu stron. Wymaga pewnego przymierza terapeutycznego w realizowaniu celu i wspólną odpowiedzialność za ten cel.
Choroba nowotworowa to bez wątpienia sytuacja, w której pacjenci mierzą się z ogromnym lękiem, nierzadko poczuciem winy, złości, wstydu, wyrzutów względem siebie, ale i swojego trybu życia czy bliskich, rodziny. Próbują znaleźć powód, dla którego odkładali badania i profilaktykę, obwiniają się. Każda choroba przewlekła, zagrażająca życiu lub rzutująca na jakość życia, jest wydarzeniem egzystencjalnym, czyli takim, które wpływa na wszelkie aspekty życia zarówno osoby chorującej, jak i najbliższych. Ten czas wiąże się ze zmianami typowej aktywności, priorytetów, celów, jak i zmianą samopoczucia, sprawności, wyglądu. Czasem te zmiany są przejściowe, czasem trwałe, co wymaga od chorego adaptacji, przebudowy obrazu siebie itd. Jest to proces bolesny tym bardziej, im bardziej zmianę, którą musi zaakceptować, postrzega jako stratę jakiejś ważnej części definiującej jego samego.
Psychoonkolog jest zaangażowany wraz z pacjentem w ten proces, musi empatycznie wczuć się w położenie pacjenta. Mierzy się często wraz z pacjentem z sytuacjami skrajnie trudnymi, jednak by mu pomóc, nie może całkowicie „zlać się” z osobą cierpiącą. Umiejętność utrzymania empatycznego dystansu emocjonalnego jest jedną z podstawowych cech odróżniających profesjonalną pomoc psychologiczną od wsparcia osób bliskich. Dlatego też, mierząc się z chorobą nowotworową, warto korzystać z różnych form wsparcia, w tym również wsparcia psychologicznego, które może pomóc zyskać inną perspektywę chorowania.
Monika Kowal
psychoonkolog